Minął już prawie rok od momentu zakończenia mojej krótkiej przygody z tym wzmacniaczem, więc z tej perspektywy czasowej pokusiłem sie o opisanie moich subiektywnych odczuć odnośnie tego urządzenia.
Przygodę ze wzmacniaczami Cambridge rozpocząłem od modelu 340, następnie był 540, modelu 640 nie brałem pod uwagę w tamtym czasie ze względu na cenę. Po przeczytaniu kilka (pozytywnych) opinii na Forum, udałem sie do zaprzyjaźnionego sklepu celem usłyszenia jak to gra. Moje odsłuchy nieświadomie rozłożyłem na etapy. Tak więc najpierw 340, jakiś czas potem 540. Po każdym z tych odsłuchów byłem w dużym kłopocie bo tak naprawdę nic w tych dwóch wzmacniaczach mnie nie ujęło, nie zainteresowało. Uznałem więc właściwie temat za zakończony, ale przy kolejnej mojej wizycie w sklepie okazało się, że jest znaczna obniżka cen i model 640 można kupić za około 1200 złotych.
Dałem sobie ostatnią szansę. Azur 640 wylądował w moim domu. Po podłączeniu urządzenia (po pokonaniu kiepskich gniazd głośnikowych) zaczęły się odsłuchy. Pierwsze wrażenie pozytywne – dużo słychać, niezła stereofonia, ładna detaliczna góra. Jednak już przy pierwszej słuchanej płycie ujawniły sie również problemy z głośnością. Cicho nie gra wcale jak sie da głośniej to trudno wytrzymać. O wieczornym słuchaniu trzeba zapomnieć, albo w słuchawkach.
Następna płyta – gra ale coś nie tak. No to następna płyta i kolejna i tak przez dwa dni. Ciągle coś mi przeszkadzało w tym dźwięku. Niby ładnie słychać a jednak byłem coraz bardzie zmęczony. Wymiana odtwarzacza, zmiana kabli i dalej podobnie. Dałem sobie spokój. Na kolejny dzień kolejne podejście i znów to samo. Decyzja zapadła szybko, gdy go zwracałem czułem się jakbym pozbył się kuli u nogi.
A teraz dlaczego:
Dźwiękowe zalety tego wzmacniacza są jednocześnie jego wadami. Owa detaliczność to przesunięcie całego pasma w górę, kosztem niskich rejestrów. Kręcenie gałkami barwy dźwięku (o zgrozo!) niewiele pomogło. Stereofonia jest, dużo słychać ale uszy bolą. Basu nie stwierdziłem. Dźwięk jest suchy, sterylny, bardzo analityczny, brak mu barwy, wypełnienia i masy. Taki sposób prezentacji zupełnie mi nie odpowiada
Na tym wzmacniaczu nie udało mi się wysłuchać ani jednej płyty do końca! Przewaliłem kupę płyt i do tej pory nie wiem do jakiej muzyki to urządzenie się nadaję. Mam wrażenie, że ten wzmacniacz psuję muzykę,niby gra kulturalnie ale jakoś tak wszystko uśrednia. W słuchanej muzyce nie ma życia, emocji, brak ekspresji. Vivaldi to porażka. Właściwie wszystko brzmi podobnie czyli nijak.
Azur 640 to taki angielski arystokrata, nienaganne maniery, dobrze ubrany, dystyngowany, wyniosły ale Nudny jak diabli.
Mnie ten wzmacniacz umęczył, znudził i na kilka dni zniechęcił do muzyki i jak mi się wydaje nie jest on raczej reprezentantem tkz brytyjskiej szkoły dźwięku.
Oczywiście ktoś pewnie powie: żródło złe, kable nie takie, kolumny itp., to i dźwięk kiepski. Biorę na to poprawkę. Można coś zmienić, coś poprawić, ale ogólnego charakteru urządzenia kablami sie nie zmieni.
Dodam na zakończenie, że w salonie Audio słuchałem go na dobrych kolumnach, dobrych kablach i cd Azura. Efekt był podobny jak powyżej. Ot taki flegmatyk i nudziarz.
I to by było na tyle. Kurcze, zmęczyłem się.